Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi JK z miasteczka Zabrze. Mam przejechane 22667.34 kilometrów z Bs, w tym 3060.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ramboniebieski.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:521.75 km (w terenie 106.30 km; 20.37%)
Czas w ruchu:25:15
Średnia prędkość:20.66 km/h
Maksymalna prędkość:52.40 km/h
Suma podjazdów:1324 m
Maks. tętno maksymalne:175 (109 %)
Maks. tętno średnie:143 (89 %)
Suma kalorii:7228 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:17.39 km i 0h 50m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
7.38 km 0.00 km teren
00:22 h 20.13 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: 85 kcal
Rower:Gary

Gary w kąpieli

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 21.07.2012 | Komentarze 0

Dopiero dziś znalazłem czas dla Garego po występach na Mazovii. Generalne czyszczenie, pranie łańcucha i dokręcanie szprych zajęło dwie godziny. Teraz Gary znów wygląda jak nowy i kręci jak wariat.


Dane wyjazdu:
44.28 km 8.00 km teren
01:59 h 22.33 km/h:
Maks. pr.:52.40 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 60 m
Kalorie: 675 kcal
Rower:Gary

Rafi na pętli

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 2

Dzisiaj spotkałem się z Rafim, który zawitał do Zabrza z Wuppertalu. Poznaliśmy się dużo wcześniej na Bikestats, a dziś w realu. 16.05 ruszyliśmy w kierunku Pyskowic, na moją koronną pętlę (40 km). Zatrzymaliśmy się w Pyskowicach na rynku w dobrze znanym mi ogródku piwnym. Nie omieszkaliśmy wypić po jednym browarze Tyskim, które postawił Rafi.Posiedzieliśmy jakiś czas i pogadaliśmy o kolarstwie i innych sprawach. Było bardzo fajnie. W Wuppertalu ma teren górzysty i ciężko tam pracuje na trasach. Dla niego takie górki jak w Zabrzu i w drodze do Pyskowic to pryszcz. Nieźle ciągnie i ma dobrą kondycję, ale nie miał tu swojego roweru. Po powrocie do Zabrza pożegnaliśmy się życząc sobie wszystkiego dobrego. Obiecał mi, że w przyszłym roku przywiezie swój rower i pojeździmy trochę więcej po okolicach Zabrza, a może wypuścimy się w dalszą trasę. Jutro wraca do Wuppertalu, więc dziś była ostatnia szansa na wspólną trasę. Szczęśliwej drogi Rafi, do zobaczenia w przyszłym roku.


Dane wyjazdu:
5.53 km 0.00 km teren
00:16 h 20.74 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: 72 kcal
Rower:Gary

Praca Zabrze

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
5.42 km 0.00 km teren
00:15 h 21.68 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 15 m
Kalorie: 73 kcal
Rower:Gary

Praca Zabrze

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
8.25 km 0.00 km teren
00:27 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: 97 kcal
Rower:Gary

Praca Zabrze i po mieście

Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
10.22 km 0.00 km teren
00:28 h 21.90 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 35 m
Kalorie: 83 kcal
Rower:Gary

Praca Zabrze i... Panorama Racławicka

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0

Mam już nareszcie Panoramę. Któregoś dnia w maju pojechałem pociągiem do Wrocławia by sfotografować Panoramę Racławicką. Mam już ten obraz na płótnie o wymiarach 25x270 cm, teraz oprawię go i umieszczę na ścianie pokoju gościnnego. Poniżej publikuję fragmenty obrazu.

Fragment obrazu Panorama Racławicka. Reprodukcję obrazu wykonałem we Wrocławiu w maju tego roku. Obraz robi ogromne wrażenie z powodu kunsztu artystów, rozmiarów i treści jakie z sobą niesie.
Niestety nie mogę opublikować całości ze względu na jego wielkość.
Panorama Racławicka © ramboniebieski


Kolejny Fragment obrazu, który ma wymiary 8x116 metrów. Wspaniałe dzieło przekazujące treści historyczne dotyczące pokonania Rosjan w bitwie pod Racławicami.
Panorama Racławicka © ramboniebieski


Komentarz do obrazu płynie z głośników umieszczonych w suficie rotundy, w której rozpięte jest płótno. Wkomponowany grunt, krzewy, wozy konne powodują wrażenie całości z obrazem bez widocznej granicy pomiędzy nimi.
Panorama Racławicka © ramboniebieski


Dane wyjazdu:
13.56 km 12.00 km teren
00:51 h 15.95 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:168 (105%)
HR avg:128 ( 80%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 212 kcal
Rower:Gary

MAZOVIA MTB 2012 - Wieliszew

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 3

2 dzień Maratonu.
Dobrze spałem tej nocy. Wstałem 7.30 i widzę, że chłopaki śpią obok. Zaskoczony tym widokiem pytam dlaczego śpią? Okazało się, że przed północą poprzedniego dnia z powodów technicznych zrezygnowali z dalszej jazdy. Redbajk miał kłopoty z suportem a Raptorowi odmówił posłuszeństwa jeden SPD. Jedynie Jedris był w pełni gotowy sprzętowo i kondycyjnie do dalszej jazdy. Niestety dalsza jazda w pojedynkę nie miała sensu.
Ficuś jedzie dalej i prowadzi z pewną przewagą nad niedającymi mu spokoju Litwinami. Kręcił całą noc bez odpoczynku, tylko króciutkimi, kilkuminutowymi przerwami była kolacja i śniadanie, a płyny i banany podawał mu brat Raptora Paweł. Niezmordowany Ficuś robił 2 okrążenia na godzinę prowadząc całą stawkę z przewagą nawet nad kategoriami duo i quatro.
Około 10. wyruszyłem na kolejne okrążenie. Po wczorajszej ulewie trasa obeschła, tylko w lesie i na polnych drogach przybyło błota, ale za to po mokrym piachu jechało się dobrze. Na tym okrążeniu wyprzedzając mnie Ficuś poprosił o picie. Podałem mu więc w pędzie mój bidon, który po wypiciu kilku łyków rzucił na ziemię. Zatrzymałem się na chwilę patrząc, jak znika za kolejnym zakrętem z dużą prędkością. Ale kondycja, wytrwałość, moc. Pomyślałem wtedy: jedzie po zwycięstwo. Dojechałem do naszego zaplecza, a tam chłopaki komentują jazdę Ficusia. Pełni nadziei oczekujemy jego zwycięstwa. Ruszamy więc na metę i kilkanaście minut po 11. Ficuś zjechał z trasy pewny już swego zwycięstwa. Pojechał 47 pętli co daje 564 km.
O 13tej odbyła się dekoracja i rozdanie nagród.
Niestety tym razem naszym chłopakom się nie powiodło, ale to nie koniec świata. W przyszłym roku też będzie Mazovia MTB, więc wszystko przed nami.
A oto link do galerii zdjęć z Unior Mazovia MTB Wieliszew 2012
http://www.mazoviamtb.pl/galeria2.php?katalog=wieliszew12zbyszek&foto=dsc01075.jpg&id=1953

Od 8. rana Biuro zapisywało uczestników. Bardzo miła obsługa z panią Zamaną na czele. Wpłacamy startowe, otrzymujemy koszulki, nalepki itd.
Biuro zawodów © ramboniebieski


W niedzielę rano zjawiłem się na starcie by wykonać kolejne okrążenie. Pogoda dopisywała znakomicie, wyścig w pełnym pędzie, zawodnicy jeden po drugim przejeżdżają punkt kontrolny na mecie i gnają dalej.
Za chwilę wystartuję © ramboniebieski


Ostry próg zdemontowanego wczoraj parkanu pokonałem bez trudu. Wjeżdżam na metę i kończę mój nie oficjalny występ na Maratonie w Wieliszewie. Teraz czekamy na Ficusia, na jego triumfalny wjazd na metę wyścigu.
Wjazd na metę © ramboniebieski


Jako pierwszy wystartował Raptor. Za nim Jedris wspomagający jego start. Pełni nadziei ruszyli do wyścigu, chociaż wiadomo było, że będzie im bardzo ciężka w trójkę.
Start quatro "Różowe Słonie" © ramboniebieski


Na pierwszym planie moja wnuczka Julia, a za nią jej kuzynka Zuzia. Przyjechały razem z nami by wziąć udział w Maratonie, oczywiście jako kibice.
Julcia © ramboniebieski


Dane wyjazdu:
52.50 km 52.50 km teren
03:10 h 16.58 km/h:
Maks. pr.:32.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max:175 (109%)
HR avg:143 ( 89%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: 735 kcal
Rower:Gary

MAZOVIA MTB 2012 - WIeliszew

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 0

1 dzień Maratonu.
Po nocy spędzonej na karimacie w sali gimnastycznej Wieliszewskiej Szkoły Podstawowej wstałem o 6.45. (Raptor był już na nogach). Zjadłem solidne śniadanie i rozejrzałem się po okolicy. Miasteczko bardzo miłe z kompleksem obiektów sportowych, położone jakby na płaskowyżu. Pogoda piękna, słońce, ciepło, nastrój wyśmienity. Na placu, a właściwie trawniku 1h zaczyna przybywać uczestników Maratonu; namiotów, samochodów. Zjeżdżają się maratończycy ze wszystkich stron Polski i nie tylko. Są też goście z zagranicy. Wczesny ranek, a tu ruch jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Serce rośnie, gdy widzę tak obiecujący sportowy ruch. Myślę sobie - oj! będzie gorąco. Około 10tej wszyscy nasi zawodnicy pojawili się już na trawniku. Gotujemy więc jadło sportowe, czyli makarony z sosami różnego typu i smaku, chłopaki chłoną żarcie spokojnie, dużo i ze "smakiem" - brzuszki rosną równo z nastrojem, jest swobodnie i wesoło. Nikt nie gada o taktyce i kondycji, to wszystko ustalili wcześniej, a teraz gotowi do walki kończą ostatnie przygotowania. Atmosfera rośnie i zagrzewa się z każdą minutą zbliżającą do startu.
Jeszcze tylko szybkie spojrzenie na sprzęt, może podregulować hample, może wyprać łańcuch, ale to wszystko już przygotowane!
Oczekiwanie i za chwilę ruszamy na start. Milczący jedziemy 300 metrów na podwórko szkolne (łąka), gdzie stoją już od wielu godzin banery startowe, przygotowany TIMEX, sędziowie, a na trasie punkty kontrolne. Jesteśmy na miejscu. Serce przyspieszyło puls. Czarek Zamana ustawia zawodników i coś nie gra. Po chwili zmienia decyzję i wszyscy wracamy. Start odbędzie się tak samo jak w zeszłym roku i pojedziemy w tym samym kierunku, czyli zgodnie ze wskazówką zegara - widać zadowolenie na twarzach zawodników.
Minęła 12ta, a przygotowania do starty trwają. Obserwuję postęp przygotowań z boku, ponieważ pojadę w Maratonie jako wolny zawodnik po za klasyfikacją.
Czarek zarządził start i wszyscy ruszyli biegiem dookoła kościoła. Po chwili widzę jak pierwsi zawodnicy dopadają swoje maszyny - jadą! Pierwszy minął mnie nieznany zawodnik, ale na drugim miejscu widzę Ficusia-radość!
Czekam na nasze Quatro (3) - jadą! Dobre pozycje! Po chwili rozluźnia się jazda, więc wsiadam na moją maszynę i póki co ruszam razem z nimi... Na pierwszych metrach wyprzedza mnie kilku zawodników, spoglądam na pulsometr, tętno rośnie i sięga już 160 (maksymalne), ale staram się dorównać choć najsłabszemu.
Dobrze jest myślę sobie, bo oglądając się widzę za sobą jeszcze długi sznur zawodników, którzy coraz rzadziej mnie wyprzedzają. Ale najważniejsze by nasi pojechali jak najlepiej.
Jadę, po prostu jadę i widzę po tętnie, że pierwsze emocje opadają, bo zaczyna spadać do przeciętnego (124). No więc myślę sobie, że teraz dopiero pojadę, i w tym momencie zaczął się MÓJ Maraton.
Minąłem pierwsze zakręty i piachy - trasa płaska i całkiem przyjazna. Myślę sobie, że będzie dobrze i daję czadu po drogach szutrowych i czasami piaszczystych. Wpadam w las, a tu trochę błota, potem pod górkę i na krawędź lasu, gdzie ścieżynka wąziutka wije się pośród bardzo blisko siebie rosnących drzew, a w pewnym miejscu drzewo, które rośnie na samiutkim brzegu skarpy. Omijam szczęśliwie ten moment i jadę dalej zadowolony z przejazdu w tym dość trudnym terenie.
Wypadam z lasu na asfalt bardzo ostrym łukiem, na którym jest mata i kontrola jazdy. Nareszcie trochę gładkiej drogi. Jadę dalej i okazuje się, że ta droga przedłuża się w parę kilometrów, a potem wjazd na wał Narwi, gdzie jedziemy po płaskim chyba 3 km. Nagle zjazd z wału po piachu w prawo, gdzie ciężko wyrobić i znów wąską ścieżynką do przodu kilkaset metrów. Ostry zakręt w lewo i w mocno dotkliwe koleiny polnej drogi. Po prawej rośnie zboże, a wprost droga z koleinami głębokości pół metra. Jadę, jadę, jadę, a koleiny i błoto w nich nie kończą się. Ostro naciskam na pedały i rwę do przodu. Jeszcze kilku zawodników mija mnie z rozpędem. Wreszcie szuter i po minięcie stalowego mostku asfalt. Ulga. Ruszam ostro w przód, jadę 30/h, zakręt w prawo i dalej asfalt, potem szuter i ostry podjazd z betonikami, dalej szuter i wjazd, po minięciu punktu kontrolnego na ścieżkę rowerową w miasteczku. Ostry skręt w prawo i w dół szutrem, a nagle w lewo po piachu i wprost do mety przed którą ostry próg 0,5 metra i meta. Nareszcie pokonałem okrążenie. Czuję się super, pełne zadowolenie z pokonania pierwszego okrążenia.
Pojechałem jeszcze 3 pętle, a 4tą nocą - udało się i zjechałem na kolację.
Nasi jadą dobrze, radzą sobie w trójkę znakomicie. Ficuś prowadzi w swojej kategorii. Gonią go Litwini, ale nie dają mu rady, a on nie odpuszcza...


Dane wyjazdu:
19.46 km 0.00 km teren
00:56 h 20.85 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 60 m
Kalorie: 275 kcal
Rower:Gary

Zabrze-Świętochłowice-Wieliszew

Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 1

W Świętochłowicach umówiłem się z Raptorem na wyjazd do Wieliszewa. Czekali już na mnie, gdy nadjechałem od strony Zabrza. Zauważyłem z daleka Volkswagena Passata z rowerami na dachu. Był tam także Ficuś i brat Raptora Paweł, który prowadził samochód. Po powitaniu chłopaki zapakowali mój rower na bagażnik, podręczne rzeczy i ruszyliśmy w drogę o 17.30.
W Warszawie późnym wieczorem zjedliśmy cokolwiek i zrobiliśmy zakupy w Realu. Na miejsce dotarliśmy po 23ciej, gdzie czekali na nas Redbike i Jedris. Po drodze do Wieliszewa Ficuś stwierdził, że nie będzie brał udziału w kategorii quatro i pojedzie solo ponieważ tej kategorii sprzyja dobra pogoda. Zostali więc Raptor, Jedris i Redbajk bez czwartego. Zdecydowali jednak, że spróbują sił w trójkę i tak się stało. W sobotę w południe "RÓŻOWE SŁONIE" na starcie zameldowały się bez czwartego.


Dane wyjazdu:
7.81 km 0.00 km teren
00:19 h 24.66 km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 35 m
Kalorie: 110 kcal
Rower:Gary

Praca Zabrze-Bikeservice

Czwartek, 12 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 0

Przygotowanie do Mazovii. Komplet narzędzi, praczka do łańcucha, pompa, smary, oleje itp spakowane już pojechały.Ruszamy jutro po południu.